W stolicy Kambodzy....
Dojechalismy tu po okolo 7 godzinach. Droga przez Kambodze to nie autostrada....ale waska dwupasmowka przy ktorej w jednym ciagu ludzie postawili domy na wysokich palach (to na czas pory deszczeowej)....
Ale i tak trzeba powiedziec, ze w 35 lat po "Roku Zero" i masakrze Czerwonych Kmerów w 1975 r. udalo sie temu narodowi podniesc, choc nic nie jest w stanie odbudowac tego prawie w 30% zniszczonego spoleczenstwa...
http://pl.wikipedia.org/wiki/Czerwoni_Khmerzy
Jak wyglada teraz stolica. Pieknie.....na prawde nowoczesnie z kolorowymi fontannami przy glownym bulwarze, promenada nad rzeka/jeziorem Tonle....i luksusowymi samochodami...oczywiscie jest to tylko bogate miasto, ktore od biednych wsi kambodzy dzieli wielka przepasc.
Zatrzymalismy sie w jednym z Guest House z LP (OKAY) niedaleko rzeki. Byly tylko miejsca w tzw. dormie czyli zbiorowym korytarzu, ale za to za 3USD.
Nie mniej jednak Kambodza nie nalezy do najtanszych panstw. Jest porownywalna z Tajlandia niestety, a ceny taxi do Angor Wat (50USD za 100 km) sa juz ponad wszelka watpliwosc ustawione pod amerykanskich turystow. Dlatego ciesze sie ze zaczelismy stad.
Polecam zwiedzenie Muzeum Narodowego (niezle przygotowanie do zwiedzania Angor Wat) oraz Royal Palace (poniewaz mieszka tam krol, nie wszedzie mozna wejsc, a przykrycie ramion chusta nie wystarczy)
Koniecznie rowerem trzeba po miescie pojezdzic, mozna dotrzec w wiecej miejsc w wygodny sposob. W 3 h mozna przejchac centruw wzdluz i wszerz.